Jeszcze ponad rok temu jednym z problemów deweloperów był brak gruntów – dziś grunty czekają na „lepsze czasy”.
W minionych latach, gdy popyt na nowe mieszkania zdawał się nie mieć końca, deweloperzy często zwracali uwagę na brak gruntów. Jednym problemem była cena – w dobrych lokalizacjach często przyprawiała o zawrót głowy, drugim – niska dostępność działek do zabudowy. W dużych miastach trudno było znaleźć cokolwiek z myślą o przyszłych inwestycjach. Tymczasem nagły zwrot akcji w ubiegłym roku sprawił, że niektórzy deweloperzy mają nadmiar ziemi.
Już w połowie roku było widać zmianę strategii deweloperów – w lipcu rozpoczęli rekordowo mało nowych inwestycji. I nie wynika to bynajmniej z braku terenów – temat ten zszedł na boczny tor. Ci, którzy mogą sobie na to pozwolić, odłożyli w czasie rozpoczęcie kolejnej inwestycji, ziemia więc czeka. Natomiast mniejsze firmy, które mają problemy z płynnością, będą szukają nabywców na swoją ziemię, nierzadko kupioną po wysokich cenach. Tu może pojawić się problem z rentownym zbyciem gruntu – jeśli lokalizacja nie była pierwszorzędna, a grunt kupiony za (zbyt) wysoką cenę.
Przedstawiciele dużych firm deweloperskich, które o plany względem banków ziemi spytał niedawno dziennik „Rzeczpospolita”, deklarują, że ich firmy wrzuciły do zamrażarki część inwestycji, a gruntów wystarczy im jeszcze nawet na kilka lat działalności. Mało która mniejsza firma będzie sobie mogła pozwolić na takie zamrożenie gotówki, więc inwestorzy zainteresowani gruntem budowlanym niebawem mogą oczekiwać nowych ciekawych ofert.